No więc było się gdzieś tam w tych Włoszech…
I się wróciło. Bo w końcu kiedyś, wcześniej czy później, zawsze się wraca. I już podarte mapy się na miejsce wstawiło. Torby, walizki, plecaki z niechęcią się rozpakowało. Brudy z odrazą się do pralki wrzuciło. Nazajutrz do roboty z przymusu się poszło. Ale to nie znaczy, że problemu, przed którym stawia nas podróż, już nie ma. Że nagle gdzieś przepadł. A ów problem to nazwanie tego, co się zdarzyło, opowiedzenie sobie nieodległego jeszcze w czasie doświadczenia. Obrysowanie go słowem. Bo podróż, by nabrała kształtów, by zaczęła realnie znaczyć, musi zostać – w ten czy inny sposób – opowiedziana.
Dariusz Czaja, Gdzieś dalej, gdzie indziej
No więc było się gdzieś tam w tych Włoszech. I się wróciło. I się jakoś na życie w zimnej, polskiej rzeczywistości nie zdążyło przygotować. 7 lat kazałam sobie czekać na powrót do Włoch, za długo. Mam do tego kraju ogromny sentyment, serce całe nawet. Przyjaźnie do dzisiaj, najpiękniejsze wspomnienia, kulawą znajomość języka włoskiego i permanentny głód wiedzy i doświadczeń, tych z regionem związanych.
Dariusza Czaję i jego Gdzieś dalej, gdzie indziej czytałam lata temu i pamiętam, pomyślałam wtedy, ach jakie to jest cudo i jak bym chciała zobaczyć choć fragment tego świata, o którym tak dobrze pisał. O Materze, małej Jerozolimie, pamiętam, o Tarantelli, włoskim tańcu ludowym, pamiętam, o tych literackich powiązaniach, pamiętam. I byłam, albo jeszcze jestem, bo z takiej podróży prędko się nie wraca.
Zamiast usiąść w restauracji, siadam na schodach przed katedrą i patrzę, obserwuję codzienne życie w innym niż moje miejscu, w pełnym zachwycie. J. siedzi obok, wiemy dobrze kiedy milczeć, a kiedy mówić, każda z nas wie czego druga szuka, na co czeka i nie czeka. Niespieszność tych naszych podróży zachwyca mnie od lat.
Z Apulii
przywożę muzykę, towarzyszy mi od tygodnia. Lo ruscio te lu mare Brigalle.
Tylko naiwni wierzą jeszcze, że tak naprawdę podróżujemy jedynie wtedy, gdy fizycznie przemieszczamy się w geograficznej przestrzeni. A więc wtedy, gdy rozbudzone zmysły upewniają nas o realności chwili. Kiedy właściwe czasowi podróżnemu natężenie uwagi skrapla żywe doświadczenie w doznania o dużym stopniu intensywności. Kiedy wczepieni mocno w czas teraźniejszy oswajamy dla siebie inny, nieznany nam wcześniej fragment świata. Tymczasem rzecz jest dużo subtelniejszej natury. Podróż, choć da się ją bez wątpienia kartograficznie obrysować i precyzyjnie zaznaczyć w kalendarzu, wykracza poza tempus praesens rzeczywistej wędrówki. I to, by tak rzecz, w obie strony.
Dariusz Czaja, Gdzieś dalej, gdzie indziej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz