Sensacja
zajmuje na liście powodów, które decydują o moim wyborze filmu ostatnią
pozycję. Jeśli do filmu sensacyjnego ma mnie coś przekonać, to może to być
nazwisko reżysera lub obsada. W przypadku filmu, o którym zaraz wspomnę
zasugerowałam się nazwiskiem aktora, nie aktorki, a to ważna informacja. I choć
lubię go bardzo i podobał mi się we wszystkich filmach, w jakich zagrał, od „Co
gryzie Gilberta Grape’a” (1993) przez „Czekoladę” (2000) do „Marzyciela” (2004),
w tym przypadku choć mam do niego dużo sympatii, to jest to tylko sympatia.
Bardzo
rzadko zdarza mi się oglądać filmy najzwyczajniej w świecie nudne. Ale niestety
czasem zdarza.
Pisze
o „The Tourist” Floriana Henckela von Donnersmarcka, remakeu francuskiego
„Anthony Zimmer” z 2005 roku. Aktor, o którym wspominam wyżej to Johnny Depp,
aktorka to Angelina Jolie.
Krótko,
bo dłużej nie warto.
Amerykański
turysta (Johnny Deep) podróżuje po słonecznej Italii. W pociągu jadącym do
Wenecji spotyka Elise (Angelina Jolie). Elise okazuje się być agentką Interpolu
próbującą schwytać przestępcę, do którego słabość psuje jej plany. Ciapowaty
Amerykanin jest idealną przynętą by zamydlić oczy policji.
Akcja
rozgrywa się w Wenecji, ale nawet to miasto nie jest w stanie uratować tego
filmu. Jak mniemam nie o fabułę tu chodzi, a o spotkanie na planie tej dwójki,
która jeszcze przed kamerą nie miała okazji się spotkać.
Jeśli
lubicie Johnnego Deppa i uwielbiacie rzucać okiem na kreacje wiszące na Angelinie
Jolie to polecam. Co do wdzięków i talentu tego pana nie mam żadnych
wątpliwości, natomiast na temat talentu tej pani w tym filmie, podkreślam w tym
filmie, nie mogę nic powiedzieć, bo utonął w kanałach Wenecji. Jest sztywna i
sztuczna. W filmie wciela się w postać agentki a porusza się jak modelka na
wybiegu. Przeciętnie, słabo, nawet kiepsko. Pewnie jestem trochę
niesprawiedliwa, bo nie widziałam wszystkich filmów z jej udziałem, ale żeby
nie być zbyt surową przypomniał mi się film „Cena odwagi” Michaela
Winterbottom’a, który zrobił na mnie piorunujące wrażenie głównie dzięki roli
Jolie.
To
tyle, i aż tyle.
Nuda,
nuda i jeszcze raz nuda.
moja styczniowa Venice
jakoś tak tematycznie mi się skojarzyła
i myślę o mojej Italii ukochanej,
co zaowocuje kolejną podróżą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz