2009-12-02

Uciec jak najwyżej Ewa Matuszewska



wchodzimy na góry, dlatego, że są...



O Wandzie Rutkiewicz napisano już tak wiele słów, że każde kolejne będą tylko powieleniem tego, co już powstało. Może i tak, z pewnością tak, ale to, co postaram się tu napisać będzie moje i tylko moje. Dalekie od recenzji, dalekie od ocen, od streszczeń. Uciec jak najwyżej. Nie dokończone życie Wandy Rutkiewicz Ewy Matuszewskiej to bardzo osobista relacja przyjaźni dwóch wyjątkowych kobiet, a kobiety dzięki bogu są wyjątkowe już w samym swym bycie. Ewa Matuszewska nie sądziła, że jeden wywiad, który miała przeprowadzić z Wandą stanie się początkiem tak długiej i trwałej przyjaźni. Ta książka to zapis rozmów, których miały pod dostatkiem, a które stały się swoistą ścieżką ich życia. Wanda Rutkiewicz opowiada o górach, o przyjaciołach, wreszcie o sobie, o kobiecie szczęśliwej, spełnionej, o himalaistce z ciągłym apetytem na kolejne szczyty. Poznajemy pierwszą Europejkę, która zdobyła Mount Everest, pierwszą kobietę, która zdobyła K2, kobietę, która uwielbiała szybkie samochody i zmieniała je jak rękawiczki. Przyglądamy się Wandzie, która tak bardzo ludzko zmagała się z brakiem zrozumienia ze strony wszystkich tych, dla których była jedynie niespełnioną kobietą, zbyt ambitną i egoistyczną. Konsekwencja w działaniu, pragnienie kariery zawodowej, realizacja planów kosztem dużych nieraz wyrzeczeń, taki miała pomysł na życie i konsekwentnie go realizowała, to wszystko nie zmniejszało jej kobiecości, wręcz przeciwnie w moich oczach stawała się z każdą stroną książki kobietą jeszcze bardziej wyjątkową. Chciałam ją zrozumieć i rozumiałam. Jej samotność, wytrwałość, pasję. To ciągłe parcie do przodu, ambicje, to wszystko być może dlatego, że tak mi bliskie, jestem w stanie zrozumieć. Żałuję, że nie dane mi było posłuchać Wandy Rutkiewicz jak o swoich wyprawach snuje opowieść. Gdyby tak się stało, byłabym z pewnością ostatnią osoba, która opuściłaby pomieszczenie. W góry, jak mówiła, idą ludzie, którzy są samotni, którym samotność jest potrzebna. Koleżeństwo i przyjaźń są czymś wspaniałym, zwłaszcza w górach, ale są ludzie potrzebujący dla siebie określonej psychicznej przestrzeni, nie zakłóconej przez nikogo. I tacy właśnie przeważnie chodzą w góry.
Do zobaczenia na szlakach …

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

moze nie jestem gorska kozica;) ale pamietam, ze w moim domu Wanda pojawiala sie na stronach czasopism, w rozmowach. Pamietam tez jak bardzo plakalam gdy dowiedzialam sie o jej odejsciu.

Anonimowy pisze...

o jezu.. jak pięknie napisałaś. Uwielbiam góry, Musze miec ta ksiazke. Dzieki

Libreria pisze...

:-) cieszę się, że zachęciłam, nie rozczarujesz się, musiało byc w Wandzie coś, co przyciągało i to bardzo.
Notsoyellow - pozdrawiam gorąco:-)