2008-08-16

Irina Palm

Gdzie jest napisane, że by przyciągnąć widzów do kina potrzeba spektakularnych wyczynów, nieprzewidywalnych akcji?

Właśnie wróciłam z kina, gdzie zobaczyłam film, który mną wstrząsnął, a ponieważ należę do osób, które za kinem akcji nie przepadają trafiłam w dziesiątkę.

„Irina Palm”bo o nim mowa z doskonałymi rolami słynnej Marianne Faitfuhll i Mikiego Manojlovica.

Reżyser Sam Garbarski bardzo oszczędnie rysuje historię, która zmusza nas do chwili refleksji i zastanowienia.

Rysuję on mianowicie historię Maggie, niemłodej już kobiety, wdowy, babci, która za wszelką cenę chce by jej wnuczek Olli miał szansę wyzdrowieć, by jednak tak się stało, potrzeba pieniędzy na leczenie w Australii. Szukając rozwiązania, Maggie trafia do miejsca gdzie pewnie nie trafiłaby nigdy, bo do sex clubu. Tam każdego dnia doprowadza mężczyzn do rozkoszy nie patrząc im nawet w oczy. Pod pseudonimem Irina Palm z czasem staje się najlepszą w tym dość „oryginalnym„ zajęciu.

Marienne Faithfull gra ucieleśnienie ofiarności, kobietę gotową zrobić wszystko dla najbliższych.

Pomimo nieśmiałości i zażenowania godzi się na czynność napawającą ją z początku obrzydzeniem, tylko po to, żeby pomóc bliskim. Śledząc jednak powoli jej losy zauważamy, jak z nieśmiałej, zahukanej nieco mieszkanki małej podlondyńskiej miejscowośc,i przeistacza się w pewną siebie kobietę, gotową walczyć z trudną rzeczywistością.

Bardzo ciekawie, moim zdaniem, reżyser przedstawił konfrontację pewnej siebie już Maggie ze światem swoich „przyjaciółek”, reprezentujących prowincjonalną klasę średnią. Bohaterka kilkoma prostymi zdaniami demaskuje angielskie matrony.

Trzeba zatrzymać się przez chwilę na grze Marienne Faithfull. Aktorka gra fantastycznie, jest przejmująco prawdziwa, przez cały film śledzimy jej powolną, wyprostowaną postawę.

Ten sam wyraz twarzy, jakby to wszystko, co się dzieje, nie działo się w niej tylko gdzieś obok. Kroczy wyprostowana jakby spełniała jakąś misję, choć wiemy, że kosztuje ją to wiele.

Nie zgadzam się z opiniami surowo oskarżającymi Marienne Faithfull demaskując ją jako aktorkę, przypomnę, że od aktorstwa zaczynała swoją karierę. W tej roli jest zadziwiająco wiarygodna, piękna, wrażliwa i prawdziwa.

Nie przejdę też obojętnie wobec gry Mikiego Manojlovica, aktora znanego między innymi z filmu E. Kusturicy „Underground”. Od początku miałam wrażenie, że nie skrzywdzi Maggie. Pod maską cynizmu kryła się wrażliwość, która pozwoliła mu otworzyć się przed przyjaciółką.

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że stworzyli jedną z najpiękniejszych par współczesnego kina.

Na uwagę zasługuję też rola Kevina Bishopa – syna Maggie i scena, w której krzyczy po raz pierwszy od pięciu lat, błagając o możliwość wyrażania siebie.

Ten wyjątkowy film pozwala nam na chwilę zastanowić się, do czego zdolny jest człowiek chcąc ratować najbliższych. Jakie granice samego siebie jest w stanie przekroczyć? Jaką siłę w sobie może mieć? Dla mnie ten film jest nieprawdopodobnie prawdziwy, pomimo permanentnej szarości obrazu, dostrzegam w nim barwną nadzieję na jutro…..

Brak komentarzy: