2008-08-16

4 miesiące, trzy tygodnie i dwa dni

Lista filmów, które przykuwają swoją siłą poszerza się o kolejny doskonały obraz. 4 miesiące, trzy tygodnie i dwa dni uderza mocno, boleśnie i głęboko. Trudno wyjść z kina nie poruszonym. Rumuński reżyser Cristian Mungiu przedstawia historię, która w odbiorze paraliżuje nawet najtwardszych.

Bukareszt. Rok 1987. Schyłek epoki Ceausescu. Komunistyczna Rumunia. Czarny rynek. Kolejki do sklepów. Ciemne ulice. Łapówki. Antykoncepcja nie istnieje. Aborcja karana więzieniem. Bloki slumsy. Hipokryzja ludzi. Ucisk władzy. Arogancja. Strach.

W tym świecie czarnej przestrzeni śledzimy losy dwóch koleżanek - studentek, które razem mieszkają w jednym z szarych akademików, Otylii i Gabity. W absurdalnej rzeczywistości muszą zmierzyć się z własną słabością.

Gabita chcę usunąć niechcianą ciążę, pomaga jej zaradna Otilia, która zajmuje się organizacją całego skomplikowanego „przedsięwzięcia”, odciążając niezaradną Gabitę, która zachowuje się jak sparaliżowana sytuacją, przestraszona, niemalże nieprzytomna. Wynajmuje pokój w hotelu – co już graniczy z cudem, spotyka się z lekarzem o dziwnym przydomku – Pan Bebe, wspiera koleżankę i co najgorsze poświęca się dla niej tracąc szacunek do siebie samej. Dziewczyny przez moment znajdują się w samym piekle. Za wszelką cenę próbują dokonać tego, co sobie wcześniej zaplanowały, cena jest bardzo wysoka, okazuje się bowiem, że lekarzowi nie wystarcza 2700 lei, domaga się jeszcze innej, dodatkowej opłaty.

W centrum wydarzeń znajduję się Otylia. To jej kroki śledzimy przez 103 minuty. Można powiedzieć, że gdyby nie jej zaradność całe przedsięwzięcie nie doszło by do skutku. Jest z pewnością jedną z tysiąca kobiet, które w złym systemie walczyły z codziennością, skostniałymi przepisami. W mistrzowskiej scenie Otilia znajduję się na urodzinowym przyjęciu matki swojego chłopaka. Siedzi przy stole i wysłuchuje bzdurnej paplaniny, tak bardzo będącej bez znaczenia w obliczu dramatu, który właśnie rozgrywa się w hotelu. Obserwujemy jej twarz bez wyrazu jakby dotarł do niej bezsens ostatnich wydarzeń. Możemy się domyślać, co dociera do niej gdy słucha miałkich rozmów przy urodzinowym stole, być może dochodzi do wniosku, że tak może wyglądać jej życie, jeśli zdecyduje się założyć rodzinę ze swoim chłopakiem, którego najbliżsi i tak traktują ją jak kogoś z niższych sfer.

Film kończy się sceną równie groteskową, obie przyjaciółki siedzą przy stole w hotelowej restauracji, kelner podaje mięso, obie postanawiają nie rozmawiać o tym co stało się na górze w pokoju. Dusi nas kompletny brak jakichkolwiek emocji u Gabity. Tylko zimny wzrok Otilii. Scena zostaje nagle ucięta, nie ma żadnej pointy.

Bezustannie zastanawiałam się jak można żyć w takim świecie. Byłam w Rumunii kilka lat temu i choć ten kraj już wtedy mnie przerażał, nie wiem jak bym odebrała Rumunię w ‘87 roku. Scena gdy Otilia biega po ciemnym mieście szukając miejsca by wyrzucić płód, przypomniała mi to miasto, w którym sama nie mogłam odnaleźć drogi, było ciemno, tak ciemno, że nie można było poruszać się po mieście, trzeba było przeczekać na dworcu aż do rana. Wszędzie biegały psy, stada psów, wychudzonych, głodnych psów.

Ten film to nie jest film tylko o aborcji, o problemie, z którym borykało się tysiące kobiet w kraju, w którym prokreacja była obywatelskim obowiązkiem, w którym antykoncepcja i aborcja groziły karą więzienia, w którym kobiety umierały po nielegalnych zabiegach. To także wykorzystując historię dwóch bezbronnych dziewczyn mistrzowsko pokazane tło i obraz całego społeczeństwa. Wystraszonego, zalęknionego, brudnego, ciemnego i permanentnie zaszczutego. O tym jak życie tych ludzi wyglądało dowiadujemy się z rozmowy przy stole. Ci ludzie próbują błahostkami, rozmowami o malowaniu pisanek czy dobrym i złym pochodzeniu zamalować prawdę.

Można na ten film spojrzeć także jak na obraz oskarżający mężczyzn. Gdzie jest ojciec dziecka? Pan Bebe to cham wywołujący w nas obrzydliwe skojarzenia, odrażający gość, który zasługuje na najgorsze, wreszcie chłopak Otylii, w zasadzie najmniej szkodliwy chociaż jego gotowość na miałkie życie podobne do życia swoich rodziców jest równie odrażające jak on sam.

To film ciszy, wewnętrznego dramatu, słabości jednostki w systemie, który wpływa na jej istnienie….

Brak komentarzy: