Zawsze byłam i będę daleka od streszczeń wszelakich. Nigdy tego nie robiłam i robić nie będę. Dla mnie recenzja książki to nie jest jej streszczenie. I cieszę się, że na swojej drodze nazwijmy to naukowej miałam takich nauczycieli, którzy zwracali mi na to uwagę i wszelkie próby pisania recenzji poprawiali tak by były dobre. Zwykle byli to ci nauczyciele, na których najbardziej narzekałam, bo tacy wymagający, ale dzisiaj widzę jak wiele dla mnie zrobili.
Dzięki nim potrafię odróżnić dzisiaj dobrą książkę od całkowitego jak to dzisiaj młodzież mówi „gniota”. To cenne dla mnie wręcz bezcenne.
Wielokrotnie też zastanawiałam się nad dość ciekawym zjawiskiem mianowicie gustami i guścikami. Każdy lubi coś innego i to jest zjawisko bardzo naturalne. Dla mnie wręcz wyzwanie, bo gdy ktoś prosi mnie o radę muszę się nieźle natrudzić by zadowolić te guściki, bo gusta potrafię zadowolić z tym jakoś nie mam problemów.
Do czego zmierzam, bo dygresja wyszła mi zbyt długa, mianowicie do tego, że przeczytałam nietypową książkę, już nie pamiętam, kiedy ostatnio coś wstrząsnęło mną do tego stopnia bym się całkowicie wyłączyła. Chłopiec z latawcem, bo o tej książce mowa to lektura dla każdego, kto ma ochotę na dobrą literaturę.
Historia dwóch afgańskich chłopców, najlepszych przyjaciół, dla których dzieciństwo w Afganistanie lat siedemdziesiątych było by najszczęśliwszym okresem ich życia gdyby nie jedno wydarzenie, które pociąga za sobą cały szereg zdarzeń, które zaważą już na reszcie ich życia. Główny bohater Amir i jego ojciec Baba wkrótce muszą podzielić losy większości Afgańczyków, którzy są zmuszeni uciekać z kraju po tym jak do Afganistanu wjeżdżają najpierw wojska radzieckie, a potem jak wyzwalają Afgańczyków spod radzieckiego jarzma jeszcze gorsi Talibowie. Co jeszcze uderza w tej książce to cała mozaika smaków, zapachów, kolorów, tradycji, zwyczajów. To życie zwykłych Muzułmanów ze swoimi zwykłymi codziennymi troskami i radościami.
Tutaj się zatrzymam, bo napisałam na początku, że daleka jestem od opisywania książek. Napisze tylko tyle, że długo nie mogłam się po lekturze tej książki otrząsnąć.
Dodam jeszcze, że gorąco polecam książkę Wojciecha Jagielskiego Modlitwa o deszcz, dzięki temu, że czytałam ją wcześniej mogłam sobie wyobrazić jak mógł wyglądać Afganistan po rządach Talibów.
Polecam!!!!!!!!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz