2015-05-27

Przeżyłem więc wiem. Nieznane kulisy wypraw wysokogórskich, Ryszard Szafirski

















Ryszard Szafirski jest przedstawicielem Pokolenia 62. Wspomnień z jego górskiego życia - myślę, że mogę tak napisać, bo odkąd skończył dziewiętnaście lat, czas spędzał przede wszystkim w górach – wysłuchała i spisała Klaudia Tasz. Nad ilością barwnych dykteryjek nie mogła przejść obojętnie i zostawić ich tylko dla siebie. Postanowiła je zapisać i nadać im formę książki. Pomysł okazał się doskonały, bo oto trzymamy w rękach Przeżyłem więc wiem. Nieznane kulisy wypraw wysokogórskich.

Gdybym miała jednym zdaniem podsumować lekturę, napisałabym, że to książka, w której jedna ciekawostka o wysokogórskich ekspedycjach goni drugą. Dosłownie. Ta książka jest wręcz naszpikowana ciekawymi, mało znanymi  historiami, które warto poznać. Nie bez powodu stwierdzenie „nieznane kulisy wypraw wysokogórskich” pojawia się w tytule. Czytam literaturę górską (daleko mi jednak do znawców), to o wielu zakulisowych wydarzeniach dowiedziałam się dopiero teraz. Niektóre historie pamiętałam z niedawno czytanej, doskonałej książki Aleksandra Lwowa Zwyciężyć znaczy przeżyć. 20 lat później, ale większość z nich to dla mnie zupełna nowość.  Choćby historia skonstruowania specjalnych butów na wyprawę na Lhotse, nad którymi Ryszard Szafirski pracował wspólnie z Andrzejem Zawadą, czy wspomnienie słynnej „szmatki pana kierownika” czyli szturmowego mini namiotu z jednym masztem w środku, który traktowany był jak ostatnia deska ratunku. 

W książce roi się od opisów trudnych wspinaczek na siedmio- i ośmiotysięczniki, ale nie tylko wspinaczce jest ta książka poświęcona. Jest i rozdział o  budowie Stacji Antarktycznej Polskiej Akademii Nauk im. Henryka Arctowskiego, za którą Szafirski otrzymał Brązowy Krzyż Zasługi. Jest historia tworzenia Koła Zakopiańskiego Klubu Wysokogórskiego, którego Szafirski zostaje prezesem w 1970 roku. Nie pomija wydarzeń, które miały miejsce po przejściu północnego filara Eigeru, wspomina uczucie żalu do Reinholda Messnera o niesprostowanie fałszywej informacji o jego pierwszym przejściu, czy rozgoryczenie po śmierci Leszka Latałły na Lhotse i niesprawiedliwie, jak się okazało po latach, oskarżanie Tadeusza Piotrowskiego za śmierć kolegi. Nie jest to więc książka tylko o dykteryjkach, jak wspomniałam na początku, choć niewątpliwie jest ich tu sporo, ale również o wydarzeniach, które po wielu latach tlą się w sercu autora i wracają w bolesnych wspomnieniach. 

Na uwagę zasługuje również szata graficzna książki. Opatrzona oryginalnymi zdjęciami, ze specjalnym dodatkiem - Galeria postaci, w której każdemu wspinaczowi jest poświęconych kilka linijek tekstu, nadaje całości spójny charakter.


Brak komentarzy: