2014-01-19

z estymą i fascynacją do kobiet

„Śniadanie w futrze” 1936 r. Mereth Oppenheim. zdjęcie z internetu.



Jest rok 1936. Na wystawie surrealistów, młoda 23-letnia dziewczyna pokazuje futrzaną filiżankę, której André Breton, patron wystawy, nadaje tytuł „Śniadanie w futrze”. Nawiązań tu sporo, choćby do noweli „Wenus w futrze” Leopolda von Sacher-Masocha, która to namieszała trochę w świecie psychologów i psychiatrów pod koniec XIX wieku. (Przy okazji, kilka tygodni temu mogliśmy oglądać w kinie La Vénus à la fourrure w reżyserii Romana Polańskiego). 
Wróćmy jednak do młodej Mereth Oppenheim, która nie stała się, jak przypuszczano, artystką jednego dzieła. By dowiedzieć się czym była „Uczta”, zaaranżowana przez nią samą w 1959 roku w Brnie, trzeba sięgnąć po książkę Marii Poprzęckiej „Uczta bogiń”. Nie tylko Mereth Oppenheim jest bohaterką tej książki. Bohaterką jest przede wszystkim kobieta - artystka. Silna, świadoma swojego talentu, zdolna do ryzyka i tworząca sztukę. To książka pełna ciekawostek dotyczących kobiet, które znamy, ale o których niewiele wiemy.  

Kim była Julia Margaret Cameron, i co ją łączyło z Virginią Woolf? 

Czyje oko widnieje na słynnym „Przedmiocie zniszczenia” Man Raya?

Która artystka odmówiła spotkania z Tomasso Marinettim, twórcą włoskiego futuryzmu, mówiąc: „Ten jegomość mnie nie interesuje”?

I czego Georgia O’Keeffe tak często szukała w Nowym Meksyku?

Ta książka to jest uczta. Dla mnie wyborna.


Brak komentarzy: