Już tyle dni minęło od powrotu z Lisbony, tyle minęło dni, a
ja bezustannie z jej przepięknym widokiem przed oczami po poznańskich ulicach
zmierzam.
Ja, zakochana w Italii od lat, przebywając w Lisbonie
odkochiwałam się w tym kraju oliwek sukcesywnie i pozwalałam się rozkochiwać
Lisbonie. Co za miasto, proszę Państwa, co za miasto! Blisko mi do niej, bardzo
mi do niej blisko. I nie o ciepło chodzi i słońce, które nieprzyzwoicie
uderzało mnie w twarz listopadową porą, nawet nie o fakt, że to były moje
pierwsze wakacje w tym roku, wyczekane i upragnione, trudno powiedzieć, o co
chodzi? Są takie miejsca, i wierzę, że każdy to kiedyś przeżył, że stajesz na
obcej ziemi i czujesz, że to jest dobre miejsce dla Ciebie. Czy na długo? Nie
wiadomo, ale z pewnością na czas jakiś.
Mogłabym stracić trochę czasu na opisywaniu dobrodziejstw,
którymi miasto urzekało mnie za każdym zakrętem w wąskich uliczkach Alfamy, czy
opisywać stopień mojego podniecenia, gdy zobaczyłam to, co zobaczyć chciałam, a co przekroczyło
moje oczekiwania. Mogłabym - ale nie lubię tracić czasu. Dlatego skupię się na
dwóch rzeczach, architektonicznych oczywiście, bo odpoczywać potrafię tylko
zwiedzając, przyglądając się, w zadziwieniu totalnym pozostając.
Przychodzi taki moment, gdy najstarszą dzielnicę Lisbony –
Alfamę, czas opuścić. Z jej zaułków i wąskich jak gardła ulic, czas zniknąć,
przynajmniej do następnego poranka, podczas których można posłuchać zawodzących
pieśniarzy, których próżno szukać popołudniową porą. Zasilam tę grupę ludzi,
która jak ryba wody, szuka i potrzebuje przestrzeni, w życiu i nieżyciu, na
dobre i na złe, zwał jak zwał, przestrzeń być musi. Jadę zatem czerwoną linią
metra i wysiadam na stacji Oriente. Wszystko, po co jechałam do Lisbony, bo
wydawało mi się, że jadę tylko po to - tu znalazłam, całą resztę, którą miasto
mnie zaskoczyło, znalazłam w innych miejscach, ale to już inna bajka.
Cdn…
zdjęcie JW |
zdjęcie JW |
2 komentarze:
Byłam w Lizbonie tylko raz... Za krótko. I ciągle mam nadzieję, że jeszcze tam kiedyś pojadę na dłużej. Urzekła mnie bezpretensjonalność tego miasta, niby stolica kraju europejskiego, a czuje się człowiek jak u siebie, bez tłumów wszechobecnych turystów.
Swoim wpisem przypomniałaś mi o moim oczarowaniu. :)
Nie byłam w Lizbonie. W zasadzie nie mogę sobie prawie wcale pozwolić na podróżowanie. Dlatego bardzo mi się tutaj podoba.
W bardzo ciekawy sposób opisujesz. Niby to ogólniki, ale niezwykle zaciekawiają. Będę tu wracać.
Prześlij komentarz