2012-05-27

Roma




Moja poprzednia podróż do Rzymu kilka lat temu była chaosem totalnym, jakimś szczęściem w nieszczęściu. Wszystko się kończyło i – dzisiaj już to wiem – wszystko zaczynało.
Wróciłam do Rzymu trochę przez przypadek. Mój powrót do tego wiecznego miasta był związany z pracą i dlatego dało się poznać z zupełnie innej strony. Przestałam to miasto kochać, jeśli kiedykolwiek je kochałam, może byłam nim zauroczona, jak zauroczona może być turystka, która po raz pierwszy widzi Rzym.
Z przetartych, wydeptanych przez turystów szlaków, zeszłam na spacerowe alejki nieziemskich rzymskich parków. Z uporem maniaka poszukiwałam współczesnej architektury w mieście przeszłości. Znalazłam, choć czas ograniczał mnie nieubłaganie. Nie spieszyłam się jednak, być może dlatego, że to, co chciałam zobaczyć, widziałam już jako młoda turystka. Tym razem ktoś inny rozdawał karty z talii przewodnika. Odpuściłam, skupiłam się na innych niż zabytki, jakże rozkosznych walorach tego miasta:

Po pierwsze praca (bo lubię)
Po drugie jedzenie (bo lubię jeszcze bardziej)
Po trzecie dolce far niente (już po pracy oczywiście, a to lubię najbardziej)

Kilka pocztówek z podróży. Kolejne relacje później








Brak komentarzy: