2012-01-31
życiowo
Wklejam to zdjęcie, by dać sygnał, że jestem tylko trochę obok. Stare, wygrzebane z szuflady ale śliczne. Wychodzę do pracy po 7 i po 19 wracam. Wszystko, co jestem w stanie po takim dniu napisać uważam za nic niewarte i wrzucam do kosza - tego wirtualnego oczywiście. Ważna recenzja, którą piszę od miesiąca leży skończona, czytam ją codziennie, poprawiam, doprawiam, analizuję i zmieniam. Niepotrzebnie. Czas działa na moją niekorzyść, ale lubię się podpisywać pod czymś z czego jestem zadowolona. Tam miałam, mam i tak zostanie.
Czytam w nocy, tak od 23 do 2, zasypiam do włoskiej muzyki, przed snem rzucam jeszcze spojrzenie na włoską gazetę, którą kupiłam ostatnio, ot tak, żeby poczuć przez chwilę, że jestem w kontakcie z Italią.
Ile jeszcze wytrzymam? nie wiem, ale wiem, że by mieć to, o czym marzę, trzeba zacisnąć zęby i do przodu iść...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Jak przyjemnie osobiście i melancholijnie się u Ciebie zrobiło, Librerio...
Po Twoim opisie tak nastrajającego wieczoru i nocy pozostaje mi życzyć Ci pięknych włoskich snów, które ukoją nieco tę silnie doskwierającą tęsknotę.
Ściskam ciepło!
KaBuKi sen juz tylko jeden mnie nawiedza, długo wyczekiwana wolna sobota, która nastapi w tym tygodniu:)
ja również pozdrawia ciepło, choć za oknem mróz.
Prześlij komentarz