2010-07-04

Od początku do końca, Olga i Piotr Morawscy



„Spełniam moje marzenia, zmagając się z najwyższymi szczytami. Pasja, która pożera wszystko” Piotr Morawski

„Wierzę, że życie jest po to, żeby mieć marzenia. Wierzę, że warto próbować tych marzeń dotknąć, że warto spróbować marzenia zmieniać w cele, i że cały czas warto marzyć dalej” Olga Morawska


Bardzo ciężko mi pisać o tej książce.
Ciężko, bo już nie pamiętam takich emocji, tylu łez i szlochu podczas lektury. Gdy sięgam pamięcią wstecz, to jestem w stanie przypomnieć sobie tylko jedną książkę, podczas której emocje zwyciężyły i potok łez mnie samą zaskoczył.

Piotr Morawski zginał na Dhaulagiri 8 kwietnia 2009 roku, wpadając w 25-metrową szczelinę.
W dramatycznych warunkach po Piotra zszedł jego przyjaciel Peter Hamor, pomoc wzywała Justyna Szepieniec a reanimacji dokonywał zespół wspinaczy TOPR-u, między innymi lekarz Roman Mazik, którego Piotr poznał podczas wyprawy na K2.

Książka ta, jest realizacją jednego z marzeń Piotra Morawskiego, by napisać książkę. Nie zdążył tego zrobić. Marzenie swojego męża dokończyła jego nieustająca w biegu żona, Olga, która wydała książkę będącą nie tylko zbiorem wszystkich odnalezionych dzienników Piotra, ale także wspomnieniem z ich zwykłego, nizinnego życia.
Powstrzymam się od szczegółowych opisów górskich dokonań Piotra, o tych możecie przeczytać na jego stronie internetowej www.piotrmorawski.com, natomiast pozwolę sobie na podkreślenie wielkiego wysiłku jaki w osiągnięcia swojego męża włożyła Olga Morawska.

Od początku do końca to książka o wielkiej żonie swojego sławnego męża. Wspomnienia Olgi Morawskiej są nad wyraz prawdziwe. Między oddaniem swojemu mężowi, miłości do niego, wsparciu, jakiego mu udzielała, wyłaniają się tak ludzkie uczucia jak zazdrość, o góry, o czas, o osiągnięcia, wreszcie o uwagę. Pisze o zagubieniu samej siebie, bo robi się coś dla kogoś, o kompromisach, których bez liku, o strachu, który trzeba oswoić i z którym trzeba się pogodzić.

Bezcenna to lektura dla każdego, kto z pasji, jaką jest wspinaczka uczynił sposób na życie, kto jest rozdarty między tym, co w górze, a tym, co zostawia na dole, między dwiema sferami ważnymi i ważniejszymi w danym momencie. Trudna to droga, okupiona dramatycznymi decyzjami i tym bolesnym rozdarciem, z którym trudno żyć.

Im więcej czasu poświęcałam na oddanie się tej lekturze, tym bardziej byłam pewna, że oto spotkały się dwie osoby, które spotkać się miały. W niesnaskach i nieporozumieniach, które siłą rzeczy musiały się pojawić wyłania się oddanie, miłość i zrozumienie, o które bardzo trudno.

Na uwagę zasługuje również fakt, w jaki sposób książka została wydana. Jakbyśmy czytali jeden z dzienników Piotra, do tego z przepięknymi górskimi fotografiami Himalaisty i zdjęciami z ich wspólnego rodzinnego życia.


„życie nie jest mierzone liczba oddechów, ale liczbą momentów, które zapierają nam dech w piersiach”


Przy okazji Od początku do końca, wracałam często do książki Zostają góry wydanej kilka miesięcy wcześniej a będącą zbiorem opowiadań, felietonów i wspomnień Piotra Morawskiego.
Równie pięknie wydana z fotografiami zapierającymi dech w piersiach i najpiękniejszym wspomnieniem, jaki napisał Simone Moro, włoski himalaista, który z Piotrem zdobywał szczyt Shisha Pangma. Wracam do tego tekstu tak często, że już przestałam liczyć. Wszystkie odpowiedzi na pytania, które zadałam w ostatnich miesiącach, są tam zawarte. Bardzo dla mnie ważny tekst!

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

mam tą książkę, ale boję sie ją czytać.. wlasnie z pwodu tych emocji..

Libreria pisze...

nie ma się czego bać. ja podeszłam do niej trochę emocjonalnie, bo i temat bardzo mi bliski. Gorąco polecam to warta uwagi książka...

Gosia pisze...

Ale piękna recenzja... Steph Davis już przeczytałam, może pora teraz na tę książkę... :)

Libreria pisze...

Dziękuję!
Steph jest niesamowita, mój wzór:-)
jeśli zdecydujesz się na tę książkę, to nie pożałujesz, jeśli masz ochotę na jakieś górskie czytanie, to chętnie służę pomocą albo może się wymienimy spostrzeżeniami?

Gosia pisze...

Dzięki Izabela, jeśli chodzi o górskie czytanie to na razie się rozkręcam :)
:) A spostrzeżenie nt. Steph, to podoba mi się jej niesamowita determinacja, podążanie za własnym głosem. I niestandardowy sposób życia :) Ale czytanie jej, to dla mnie, hmm, podziwianie z daleka ;) polecam obejrzenie na youtube, filmiku dotyczącego yosemite national park (Spirit of Yosemite). Widzialam na żywo El Capitana, tę 'przerobioną' przez S.D. górę :) tam jest niesamowicie. Pozdr:)

Libreria pisze...

Steph potrafi zarazić determinacją w działaniu, wytrwałością i sposobem na życie. Jeśli o mnie chodzi dawno nie czytałam książki równie pasjonującej co zarażającej i zachęcającej do działania:-)
Spirit of Yosemite właśnie obejrzałam, to RAJ, nie dziwię się dlaczego ni wszyscy tak lgną go tych miejsc niezwykłych.
Widziałaś na żywo El Capitana - i jak ja mam to skomentować:-)
pozdrawiam górsko!