2009-11-01

This is it Michael Jackson




Wczoraj od już niepamiętnych - czy takie słowo w ogóle istnieje - miałam wolny wieczór. Wolny czyli taki podczas którego nie musiałam myśleć o niczym co związane z pracą, studiami, zadaniami etc.

Pozwoliłam sobie zatem pójść do kina na coś specjalnego mianowicie na This is it, relacje z przygotowań do ostatnich koncertów Michaela Jacksona, które miały odbyć się w Londynie. Większość materiału filmowego została nakręcona w czerwcu 2009 roku STAPLES Center w Los Angeles oraz w Forum w Inglewood podczas przygotowań do tego wielkiego wydarzenia.

Miał to być ostatni raz gdy fani ujrzą swojego idola na scenie. Jak wiemy do koncertów nie doszło, pozostały jedynie zakulisowe spojrzenia na artystę, które możemy oglądać w kinie.

Zawsze dzielę przez dwa to co czytam w gazetach, oglądam w internecie czy w TV, tym razem jednak moje zaskoczenie sięgnęło zenitu gdy zobaczyłam na próbach człowieka w świetnej formie, fantastycznie rozluźnionego, poruszającego się lepiej niż kiedykolwiek. MJ jak go nazywali przyjaciele miał podczas prób tyle energii, której mógłby mu pozazdrościć niejeden wysportowany chłopak. Oczu oderwać nie mogłam od tancerzy wybranych spośród tysięcy chętnych, zdolnych. Poruszali się w taki sposób, że zalewała mnie pozytywna zazdrość, opowiadali jak spełniło się ich największe marzenie, jak wstawali każdego ranka z myślą by kiedyś móc zatańczyć ze swoim mistrzem. Robię się ostatnio wrażliwa na takie historie i ryczę jak bóbr bo oto słucham i jednocześnie odczuwam na własnej skórze, że jak na coś długo czekasz i o czymś marzysz to przychodzi taki dzień gdy to się zjawia i...

Ale wróćmy do muzyki, której w tym filmie nie zabrakło. Nogi same rwały się do tańca, charyzma MJ zarażała. Jakkolwiek prasa niszczyła jego życie, obronił się zawsze muzyką ponadczasową, nie ginącą, posiadającą siłę łączyć nigdy dzielić.

Żałuję, że nie dane mu było dokończyć dzieła nad którym tak pieczołowicie i ciężko pracował, mordercze próby z pewnością nie były dla niego łatwe, ciągle powtarzał, że nie może nadwyrężać głosu, że to jedynie połowa jego możliwości, gdyby wiedział, że nie będzie mu dane...

Mówcie co chcecie, ale jechać do Smooth Criminal samochodem, po pustej drodze, to jest radość i wtedy wolność nie jest niewolnicą samotności jak powiadać lubią wielcy...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Rewelacyjny dokument!!!!

Libreria pisze...

zgadzam się!

PrzyAromacieKawy pisze...

Jechać samochodem do Smooth Criminal jest baaaardzo niebezpiecznie... kiedyś próbowałam i niestety nogi sam rwą sie do ruchu a to może zakończyć się katastrofą!!!!
Zdecydowanie lepiej do Beat It!
(mam nadzieje, ze nie łamię angielszczyzny:P)