2009-10-29
Wszystko za Everest Jon Krakauer
„Zawsze miałem świadomość, że wspinaczka górska wiąże się ze znacznym ryzykiem. Godziłem się z tym, że niebezpieczeństwo jest wpisane w ten sport – bez niego wspinaczka nie różniłaby się specjalnie od setek innych, błahych rozrywek. Ocieranie się o zagadkę śmierci, zerkanie za zakazaną zasłonę było przyjemnie podniecające. Wspinaczka to wspaniałe zajęcie, byłem tego pewien – nie pomimo związanych z nią nieodłącznie niebezpieczeństw, ale właśnie z ich powodu”
Wszystko za Everest Jona Krakauera to dokładana relacja wydarzeń dnia 10 maja 1996 roku, najtragiczniejszego dnia w dziejach himalaizmu. Jon Krakauer, dziennikarz czasopisma Outside, zastał w 1996 roku wysłany do Nepalu by z pozycji świadka opisać komercyjną wyprawę na Mont Everest prowadzoną przez Roba Halla. Zdobycie najwyższej góry świata było jego marzeniem, więc radość z możliwości opisania i samej wspinaczki ogromna.
Członków dwóch rywalizujących ze sobą komercyjnych wypraw poznajemy na samym wstępie. Na pierwszych stronach dowiadujemy się również jak skończy się ten czarny dzień w Himalajach i jakie będzie miał skutki dla wszystkich tych, którym udało się przeżyć.
Jon Krakauer kreśli szczegółową relację, niemal minuta po minucie zdaje sprawozdanie, momentami odnoszę wrażenie, że jest to swoista spowiedź człowieka, któremu udało się przeżyć tylko dlatego, że był odrobinę lepszy, trochę szybszy. Udało mu się stanąć na szczycie w odpowiednim momencie i wystarczająco szybko zejść, na tyle szybko, żeby ocalić swoje życie. Nie udało mu się jednak ocalić życia swoich znajomych, z którymi wspólnie chciał zdobyć szczyt.
Brak tlenu, skrajne wyczerpanie organizmu, ograniczona widoczność na skutek zamieci śnieżnej i wiejącego wiatru, temperatura dochodząca do – 70 stopni C, to czynniki, które nie sprzyjają poszukiwaniom i nie dają zadowalających rezultatów. Gdy Jon Krakauer dotarł na wpółprzytomny do obozu czwartego, kilku jego towarzyszy jeszcze walczyło o życie, choć szanse na ich ocalenie malały z minuty na minutę.
Dawno nie czytałam czegoś tak wstrząsającego, trzymającego w napięciu. Nie chodzi tu już jak sądzę o same wydarzenia, które są wstrząsające, ale o mistrzowski sposób przekazania – zdania relacji. Oddanie do rąk czytelników tekstu, który co tu dużo ukrywać jest swoistą terapią, próbą poukładania zdarzeń, oczyszczenia siebie samego. Może jest to próba zrozumienia gniewu Sagarmathy „Bogini Niebios” jak szczyt nazywają Nepalczycy.
Do książki został dołączony również film fabularny na podstawie opisanych zdarzeń w reżyserii Roberta Markowitza. No cóż, w moim odczuciu jest to kolejny obraz, który nie razi, i choć oddaje w pełni wydarzenia tego mrocznego dnia to jednak trąci hollywoodzkim klimatem, a szkoda. Z niecierpliwością jednak czekam na film dokumentalny, który mam nadzieję, dotrze do mnie już wkrótce.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Widziałam ten film. Nadal nie mogę uwierzyć,że można tyle poświęcić dla jednej góry. Rozumiem pasja, przygoda ale nie za wszelką cenę. Przecież mogli tam wrócić w innym czasie. Dużo emocji podczas oglądania filmu. Może sięgnę po książkę.
tereska
po książkę trzeba sięgnąć, film nie oddaje w pełni relacji Jona Krakauera. Zawsze chętnie pożyczę:)
Bardzo zachęcający opis książki. Mnie do Kraukera przekonuje również to co już czytałam, czyli Wszystko za życie... Jedna z ulubionych książek w ogóle. Pozdrawiam :)
Wszystko za życie rozpoczęłam, ale odłożyłam bo nadeszła Wszystko za Everest, ale wrócę do niej z pewnością!
Prześlij komentarz