Lubię książki, nad którymi trzeba się pochylić, które wywołują emocje silniejsze niż mogłoby się wydawać, że książka może wywołać. Lektor Bernarda Schlinka to jest właśnie taka książka. Mocna, i surowa. Zadająca pytania, na które ja, przedstawiciel młodego pokolenia nie znam odpowiedzi a jedynie mogę się domyślać, jaka być powinna.
Młody piętnastoletni chłopak zakochuje się w starszej od siebie o dwadzieścia lat kobiecie. Romans Hanny i Michaela to poznawanie nieznanego. Dla niego Hanna jest ideałem, który stąpa po ziemi, chłonie każdy jej gest, łaknie jej słów, obwąchuje niczym zwierze, którym staje się na te krótkie chwile spędzone w jej mieszkaniu, zapominając o bożym świecie. Uczy się i poznaje kobiece ciało.
Śmiem przypuszczać, choć na ten temat nie ma wzmianki, że i dla niej romans z piętnastoletnim chłopcem jest wyjątkowy, nowy, pierwszy. Uczy go dotyku, pokazuje czym jest miłość, co to znaczy kochać.
Spędzają ze sobą większość poza szkolnego czasu, Michael biegnie do swej kochanki prawie codziennie po zajęciach w szkole, podciąga się w nauce na jej prośbę a wręcz rozkaz by podchodził do nauki poważnie, by nie opuszczał przez nią lekcji. Wreszcie w tym czasie bezustannych schadzek on czyta jej powieści i opowiadania, które ona chłonie i błaga go o nowe.
Któregoś dnia Hanny nie ma w domu. I minie wiele lat zanim zobaczą się ponownie. Tym razem w innych okolicznościach, spoglądający na siebie z innych miejsc sali sądowej. On student prawa, ona strażniczka pełniąca w czasie II wojny światowej służbę w obozie koncentracyjnym pod Krakowem. Spotkanie skłania go do refleksji na tematy zamknięte, zmusza do zadania pytań pokoleniu swoich rodziców i swoim rówieśnikom także, czym jest wina i ile jest jej w młodych. Jaki ciężar muszą dźwigać na swoich barkach za zbrodnie najbliższych?
Pięknie napisana historia, gdzie młodzieńcza miłość okaże się zalążkiem do głębszych refleksji. Walki młodego bohatera z samym z sobą, zadającego sobie pytania, kim jestem by osądzać? I z drugiej strony, mam prawo, powinienem dociekać prawdy i wymierzać karę.
(…) Niezależnie od tego czy pod względem moralnym i prawnym zbiorowa wina istnieje, czy nie – dla studentów mojego pokolenia była ona przeżytą rzeczywistością (...)Wskazywanie winnych palcem nie uwalniało od wstydu. Pozwalało jednak przezwyciężyć cierpienie z jego powodu. Bierne cierpienie wywołane wstydem przemieniało w energię, aktywność, agresję. A rozrachunek z rodzicami, na których ciążyła wina, był w szczególny sposób naładowany energią.(…)
(…) Zadaje sobie przy tym pytanie: co właściwie miało i ma począć moje pokolenie, pokolenie tych którzy przyszli później na świat, z informacjami o potwornościach zagłady Żydów? (…) Czy mamy jedynie zamilknąć z przerażenia, wstydu i poczucia winy? Czemu miałoby to służyć?
To jedna z tych książek, w której akcja zmienia się wraz z przerzuconą kartką. Głęboki i wymagający temat podany w mistrzowski sposób.
8 komentarzy:
Bardzo ciekawa książka. Przyznam, że w mojej wybujałej fantazji dopuszczam taki romans, jak opisany w książce. Dla kobiety trzydziestoparoletniej musi to być coś niesamowitego, jak nastolatek ją ubóstwia. Ale i zarazem coś bardzo niebezpiecznego. Ciekawi mnie taka znajomość. Ale to tylko moja ciekawość i fantazja, bo mocno stąpam po ziemi i wiem, że nie zdecydowałabym się na to. Dalszy ciąg książki równie ciekawy. Muszę zapamiętać tytuł.
Teraz czytam tę książkę i dopiero ok 90 strony zaczęła budzić moje zainteresowanie. Ciekawa jestem co dalej?
tereska
Na mnie tez ta powiesc zrobila ogromne wrazenie. Czytalam i omawialam na zajeciach z niemieckiej literatury na studiach i pamietam goraca dyskusje na jej temat - bo ta historia nie moze chyba nikogo pozostawic obojetnym.
Matyldo_ab ten romans to był tylko przedsmak tego co dzieje sie później.
Podobno najbardziej nienawidzi się tych, których się kiedyś kochało, choć w tym przypadku nie do końca się z tym zgodzę. Polecam książkę to tylko jeden wieczór bo nie jest obszerna ale za to emocji na kilka następnych dni...
Teresko, nigdy nie wiem jakie książki ci przywozić, mam nadzieję, że ta, którą przywiozę w sobotę spodoba ci się:)
Już słyszę tą gorącą dyskusję Chihiro bo jest o czym dyskutować!
Skończyłam czytać. Książka o tym,że nie wolno oceniać drugiego człowieka, że nic nie jest czarne albo białe, że kocha się drugiego człowieka za to ,że jest a nie za to kim jest. Przyjaźń zwyciężyła i to uratowało tę książkę.
tereska
Obawiam się, że poprzedni anonymus nie zrozumiał tej książki... tu nikt nie wygrywa. Michael nie kocha Hanny za to że ona jest - jego miłość jest dożywotnim więzieniem z którego jednocześnie pragnie się wyrwać i z którego nie potrafi się uwolnić. Historia zmieliła równo życie Hanny i Michaela. Popełniona zbrodnia - nie daje się zadośćuczynić, jedynie śmierć może przynieść - jak można mieć nadzieję - wybawienie. Samobójcza śmierć Hanny, emocjonalna śmierć Michaela.
Bardzo to przygnębiająca, poruszająca, przepiękna powieść, w której romans i miłość to tylko drobne elementy historii dwojga ludzi, których życie potoczyło się w tragiczny sposób.
Prześlij komentarz