2008-08-16

Wiek żelaza Coetzee John Maxwell


O takiej samotności jeszcze nie czytałam, takiej samotności nie chciałabym doświadczyć.

J.M Coetzee i jego Wiek żelaza, przeszywa bezlitośnie każdym zdaniem. To stadium powolnego zamykania oczu, żegnania się z rzeczywistością, która nas już nie potrzebuje, jasno daje odczuć, że człowiek nie jest już nikomu potrzebny i musi udać się na bocznicę, bądź całkowicie wycofać się z podróży.

Historia siedemdziesięcioletniej Elizabeth umierającej na raka i piszącej ostatni list do ukochanej córki, która zostawiła ziemię Afryki Południowej i wyjechała do Stanów Zjednoczonych. W dniu, w którym dowiaduje się, że jej dni są policzone na jej drodze staje bezdomny włóczęga, dla którego życie to już tylko jałowy oddech.

Tych dwoje samotnych i starych ludzi nie oczekuje od życia nic ponad to, co samo może im jeszcze zaoferować, być może samych siebie w ostatnich dniach. Nagle stają się sobie bliscy w epoce żelaza. Główna bohaterka powie, że ufa mu, ponieważ nie ma do niego zaufania, że kocha go, bo go nie kocha, bo jest słabą trzciną, na której się opiera. List, który piszę do swojej ukochanej córki uświadamia jej, że daleki świat, w którym obecnie żyje jest dla niej niczym, że jej córka i jej wnuki powoli rozmywają się, znikają, nie są już w stanie zrozumieć jej samotności w Afryce Południowej.

Coetzee wreszcie rysuje tło czasów, w których przyszło Elizabeth umierać. Wiek żelaza jak czasy te nazywa, to moment ludzi młodych, silnych, walczących. Dla takich jak ona, białych mieszkańców kraju, nie ma już miejsca. Narasta w niej uczucie, że stąpa po czarnych twarzach, które czekają, żeby sobie poszła, czekają, żeby znowu powstać.

Nie jest to jednak książka polityczna o Południowej Afryce, bardziej o jednostce samotnej i wyobcowanej w ciężkiej rzeczywistości, która nie daje nadziei, w rzeczywistości, która człowieka inteligentnego, doświadczonego spycha na dalszy plan. To książka o bólu samotności, wołaniu o miłość.

1 komentarz:

krepińska pisze...

Chciałabym się jeszcze zmierzyć z jakąś książką Coetzeego. Czytałam ostatnio 'Powolnego człowieka' - recenzja na moim blogu - nie zachwycił mnie,zdawało mi się,że nic po sobie we mnie nie zostawił,ale wycisnęłam go jak cytrynę,poszufladkowałam wnioski i zmieniłam zdanie,chociaż nie diametralnie