Zamykam
„Historię zaginionej dziewczynki” Eleny Ferrante, i nie mogę znaleźć dla siebie
miejsca. Idę na spacer. Wszystko jest Neapolem, wszystko pachnie tym miastem.
Znowu stoję na via Tribunali, skręcam w lewo w coś bardzo wąskiego, odwracam
głowę do światła, szukam go podnosząc wzrok.
Już dawno nie czytałam z takim zapałem, i tak szybko. Jeden miesiąc, 4 książki, poszarpane życie prywatne, i pretensje bliskich, że nie mam dla nich czasu. No nie miałam. Rozumieli tylko ci, którzy z mojego życia potrafią znikać na miesiące całe bo czytają, piszą, literaturę przeżywają.
Jeśli
nie chcecie spóźniać się do pracy, zapominać o ważnych projektach, albo przypominać
sobie o ich istnieniu w ostatniej chwili, jeśli nie chcecie codzienności odstawiać
na boczny tor, rezygnować z jazdy rowerem na korzyść/niekorzyść tramwaju, to
nie sięgajcie po tetralogię Eleny Ferrante.
w Neapolu |
Genialna przyjaciółka, Historia nowego nazwiska, Historia ucieczki, Historia zaginionej dziewczynki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz