2012-10-28

„Obraz jest po to, żeby na niego patrzeć”

Piotr Bruegel Starszy, Pokłon Trzech Króli, 1564



Mam słabość do dobrze wydanych książek, godzinami mogłabym się im przyglądać, dotykać je, zwracać uwagę na sposób złożenia czy fakturę papieru. To nie mija - co więcej, z wiekiem pogłębia się i staje wręcz natręctwem. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że w moje ręce została przesłana książka, pięknie wydana przez wydawnictwo DodoEditor.  „Nie widać nic. Opowiadanie obrazów” Daniela Arasse, bo o niej mowa, to oprócz wizualnej, także umysłowa uczta.

Daniel Arasse zachęca nas byśmy przyjrzeli się pięciu obrazom. „Mars i Wenus zaskoczeni przez Wulkana” Tintoretto, „Zwiastowanie” Francesco del Cossy, „Pokłon Trzech Króli” Pietera Bruegela Starszego, „Wenus z Urbino” Tycjana i „Las Meninas” Valezqueza.

To zbiór esejów o malarstwie, które Autor zgrabnie ubrał w różne formy - dialogu pełnego kąśliwych uwag do adwersarza, listu do koleżanki czy głośnego monologu. Obrazy, o których pisze Autor, są jedynie przyczyną do głębokiego zastanowienia się nad istotą ram wiszących w Muzeach, dogłębną analizą przedstawionego świata. Szczegół staje się głównym bohaterem tekstów niepokornego historyka sztuki i kanwą do wysuwania śmiałych tez.

Daniel Arasse był historykiem sztuki, który uprawiał dość odważną interpretację, nie oszczędzając swoich uczonych kolegów, wchodząc z nimi w niebezpieczny dyskurs, przedstawiając swoje widzenie pełne nietuzinkowych pomysłów, w których głównym elementem zawsze pozostawał jednak moment oglądania, patrzenia, przyglądania się, by zauważyć to, czego często się nie dostrzega, a co może, i często staje się, przyczyną do wspaniałej dyskusji. Bawi się swoimi tezami, zaskakuje odbiorcę i samego siebie, bije się z myślami, wysuwa wnioski, by zaraz je obalić. Patrząc na obraz - myśli, zastanawia się, szuka rozwiązań, wreszcie dostrzega. A co dostrzega?  – szczegół, drobiazg, na który przeciętny widz nie zwraca uwagi, a szkoda, bo mnogość interpretacji może być ciekawa. Pełznący ślimak w scenie Zwiastowania Cossy nieodłącznie związany wg Autora z „perspektywicznym popisem, na którego tle się pojawia”. Jakie znaczenie może mieć przezroczysta waza, którą umieścił Tintoretto na obrazie „Mars i Wenus zaskoczeni przez Wulkana”,  lub jabłko i cukinia umieszczone na skraju „Zwiastowania” Carlo Crivellego? Dlaczego, choć stoi na pierwszym planie, nie dostrzegamy czarnego króla Kacpra, i jego podarunek dla Dzieciątka „godny najznakomitszego manierystycznego złotnictwa” na obrazie „Pokłon Trzech Króli” Petera Bruegela Starszego? Czemu tak dociekliwie przygląda się stary król na tym samym obrazie? Jaki wpływ mogła mieć na Maneta malującego swoją „Olimpię” w 1863 roku, lewa dłoń Tycjanowskiej Wenus, delikatnie spoczywająca na jej łonie?

Żartobliwe, pełne ironii odpowiedzi czasem szokują, śmiem przypuszczać, że taki był zamiar Autora, w którego naturze leżało, jak pisze tłumaczka Anna Arno – „prowokowanie swoich uczonych kolegów”. Nic więc dziwnego, że eseje choć przesiąknięte historyczną wiedzą, pozostają pełne wątpliwości, znaków zapytania, bo i tak najważniejszy pozostaje sam fakt obcowania z dziełem i patrzenia na niego.
Trochę rażą niepotrzebne wtrącenia, zwłaszcza podczas dialogów, typu -  „Kupuję to!”, „Chyba się Pan zagalopował!”, „Kręcisz się w miejscu. A więc do przodu!”. Nie przemawia do mnie taki prześmiewczy ton, gdy mowa o dobrym malarstwie  i ciekawych wnioskach. Trochę to zniechęca, ale to jedyny zarzut do Autora.

Cenna książka nie tylko dla historyków sztuki, ale przede wszystkim dla każdego z nas, dla wszystkich tych, którzy podczas wędrówek po świecie zaglądają do Muzeów, dla ciekawych, podglądających i obserwujących świat przedstawiony na płótnie. Po lekturze książki inaczej myślę o „Olimpii” Maneta, którą widziałam w Muzeum d’Orsey w Paryżu i już inaczej będę się przyglądać obrazom w innych Muzeach. Teksty zmuszają nas do wysiłku dociekliwej obserwacji, co z pewnością wydłuży nasz czas spędzony w Muzeach, bo „obraz jest po to, żeby na niego patrzeć”.





Tycjan, Wenus z Urbino, 1538





Oczekuję kolejnej książki „Detal. Historia malarstwa w zbliżeniu”.


Brak komentarzy: