2011-07-30

dowolne ruchy wykonane przez kogoś świadomie lub nieświadomie, mające określone znaczenie

Po pierwsze „Gesty” to czwarta książka Ignacego Karpowicza.
Po drugie wiadomość ta w zasadzie nie wnosi niczego do wypowiedzi pisemnej, jaką poniżej popełnię, ale jakoś trzeba zacząć, a z początkami trochę kłopot.
Wreszcie po trzecie w moim przekonaniu to jest dobra książka, choć w przekonaniu innych osób, ta książka dobrą nie jest.

40 słów zaczynających się na literę „G”, 40 liczebników, 40 rozdziałów, 40 lat głównego bohatera, którego imię też zaczyna się na literę „G”.

Bohater pospolitych i niepowtarzalnych, niekoniecznie obocznych gestów, które stają się niekiedy podstawą, kwintesencją czy nawet kanwą naszego życia, jest samotnikiem. Choć jakby przyjrzeć się dokładniej samotnikiem nie jest. Ma przecież matkę, która mieszka sama w Białymstoku, a która sama mieszkać nie powinna, o czym „synek”, jak od dzieciństwa zwraca się do niego matka, prędko się przekona przekraczając próg swego dzieciństwa.
Ku zadziwieniu matki i ku zadziwieniu swojemu postanawia zostać w rodzinnych stronach dłużej niż wcześniej planował. Zostać i trwać. Powtarzać jej gesty:

„Ja wstaje około dziesiątej, powtarzam jej gesty: unoszenie kubka z kawą, strzepywanie popiołu do popielniczki, czytanie gazet sprzed lat, przypadkiem ocalonych przed spaleniem”.

Co może przynieść takie bycie w niebycie, bo zamierzchłe czasy dzieciństwa i młodości to przecież już niebyt cały. Wracają jak nieproszeni goście uporczywe myśli, zatarte obrazy. Z szafy wypadają walizki pełne historii, których istnienia pochowane za młodu, straszą perspektywą dopisywania nowych zakończeń. Bohater „Gestów” do tego czasu pierwszych błędów i pierwszych sukcesów, czy chce czy nie chce, wraca. Grzegorz, bo zdaje się nie wspomniałam, że imię rozpoczynające się na literę „G” to Grzegorz właśnie, cofa się w przestrzeni czasu i wraca do miejsca, w którym wszystko się zaczęło.
Dom.
Ludzie. Kochane i niekochane osoby.
Miejsca. Te, które kiedyś były odległymi krainami, a dzisiaj są stertą ławek, przy których nie chce się siadać.

Bohater „Gestów”, jak mawia sam autor, ma niezdolność do zrezygnowania z wątpliwości, właściwie wątpi we wszystko. To jego zwątpienie jest mi tak namacalnie bliskie, że łapię się na przepisywaniu całych fragmentów.

„zgodnie z prawdą powinienem napisać „wątpienie”; umiem wątpić we wszystko każdemu memu krokowi towarzyszą wątpliwości. Dubito ergo sum. Nie umiem inaczej”.

Jeszcze jedno pozwolę sobie dodać.
To jedna z tych książek, które czyta się jednym tchem, w jedną noc, długo zaciągając się papierosem. A to za sprawą języka, słów poskromionych, zaszeregowanych z idealną precyzją. Uwielbiam. Doceniam. W zachwycie nad zdaniami skrojonymi jak przez doskonałego krawca, ubolewam, że sama krawcem doskonałym nie jestem.

Jest jedna rzecz, która burzy mój zachwyt, jedna jedyna, nad którą nie mogę przejść do porządku. Zadaję sobie pytanie, po co Glosa na końcu książki. Chciałeś mi Autorze (bezustannie z estymą się zwracam) coś wyjaśnić, coś sprostować? Czegoś ja Czytelnik mogłam nie zrozumieć. Nie sądzę. Moja wyobraźnia i umiejętność odczuwania są, nie chcę być pyszna, na najwyższym poziomie. Trochę przypomniały mi się, skojarzyły książki, których nie chciałabym już pamiętać (niestety pamięć mam dobrą) pewnego Pana, który lubował się i chyba nadal lubuje, nie jestem pewna, bo unikam jak ognia, w historiach tak romantycznie ckliwych, że aż nierzeczywistych. Trochę ta Glosa w „Gestach” zepsuła mi zabawę z tekstem doskonałym. To jednak tylko jeden zarzut, jeden gest, który kieruję do Autora.

Na koniec mój ulubiony cytat. O literach, które, notabene w odpowiednim do siebie układzie stają się słowami, te z kolei zdaniami, następnie wersami, akapitami itd.

„Stopniowo świat liter coraz bardziej mnie fascynował, pochłaniał. Zdałem sobie sprawę, że litery, ta marna imitacja liczb, znacznie lepiej i poprawniej opisują świat; ten chaos i bałagan, niestałość i niepewność. Niezmienną zmienność i zależność od światła oraz od tego, którą nogą wstało się z łóżka”.

4 komentarze:

nocnywidz pisze...

Posmakowałem fragmentu tej książki. Aptetyt na nią ciągle żywy. Poruszyła jakieś znajome struny. „Dubito ergo sum” - „it's my life” chciałoby się dodać :-)

Libreria pisze...

Nocny widzu dodawaj co tylko chcesz:) książka jeszcze w moim posiadaniu, wiec???

papryczka pisze...

Książka "Gesty" to dobra książka. Nawet bardzo dobra i tak jak mówisz pochłania się ją w jeden dobry wieczór i pewnie gdybym paliła, to bym się zaciągnęła smakowicie:) Czytałam ją chyba za dwa lata temu i nie pamiętam końcówki, więc nijak się nie mogę do zarzutu odnieść:) Czeka na mnie Karpowicza jeszcze wcześniejsza książka "Nowy kwiat cesarza". Jego debiut "Niehalo" mam już za sobą, trafiłam na nią jeszcze wcześniej w bibliotece. Nikt jeszcze wtedy nie słyszał o panu Karpowiczu (przynajmniej nie był znany w szerszych kręgach), a ja już czułam, wiedziałam, że jeszcze o tym panu usłyszymy:) Jego najnowszej książki jeszcze nie znam i szczerze mówiąc jakoś mnie nie ciągnie:)
Trafiłam tu przypadkiem i czuję, że zaglądać tu będę:)
Pozdrawiam serdecznie.

Libreria pisze...

zapraszam, każda nowa osoba jest tu bardzo mile widziana. Papryczko "Nowy kwiat cesarza" polecam szczególnie. Cieszę się, że gusta mamy podobne. Pozdrawiam i witam w moim świecie:)