2011-04-22

32 omdlenia


 
fot. Robert Jaworski



To był tydzień pełen emocji.
Mija kilka dni od mojego powrotu z Warszawy gdzie w Teatrze Polonia zobaczyłam „32 omdlenia” Czechowa w reżyserii Andrzeja Domalika. Następnie pojechałam na koncert Rogera Watersa w Łodzi, dzień później w poznańskiej operze oglądałam „Madame Butterfly” Pucciniego i słuchałam „Requiem” Mozarta.
Wielki to tydzień. Każda z tych imprez zasługuje na specjalną uwagę, żadna jednak nie wywołała takich emocji, jakie wywołał we mnie spektakl „32 omdlenia”.



 fot. Robert Jaworski


„Niedźwiedź”, „Oświadczyny” i „Historia zakulisowa”. Trzy jednoaktówki Czechowa, z całym dla Czechowa charakterystycznym komicznym absurdem. Trójka wybitnych aktorów Krystyna Janda, Jerzy Gogolewski i Jerzy Stuhr.
Skromna sceneria, właściwie pusta scena, trzy krzesła, trochę światła, a na scenie mistrzowskie aktorstwo. Ponad dwie godziny intelektualnego szaleństwa, majstersztyk aktorski. Czysta, dobra gra. Sumując talent każdego z aktorów otrzymujemy wynik, jakim jest potężny ładunek emocji i brawurowy spektakl.

Historie tak uniwersalne, nie pokryte patyną czasu, w których można się przeglądać jak w krzywym zwierciadle. Pytania o kondycje aktora, o aktorstwo w ogóle, poddanie w wątpliwość tej dzisiejszej maniery przenoszenia do teatru rzeczywistości. Doskonały końcowy monolog Jerzego Stuhra, wraz z jego nostalgiczną puentą uświadomił mi jak bardzo brakowało mi takiego teatru pozbawionego elementu obnażania się, tej pudełkowej sceny, do której chcę wracać, w której chcę szukać odpowiedzi.

Jerzy Stuhr (a pozwólcie, że na nim się skupię) w doskonałej formie, budujący napięcie, rozbawiający, by wywołać na naszych twarzach śmiech, i w końcu gorzki uśmiech.
Estyma, jaką darze tego artystę nie miała żadnego wpływu na mój odbiór spektaklu. Jest dla mnie najwybitniejszym polskim aktorem, jechałam na ten spektakl głównie dla niego. Wiedziałam, że się nie zawiodę, ale to mistrzostwo przeszło moje najśmielsze oczekiwania.


 
fot. Robert Jaworski


„To jest klasyka w najlepszym rozumieniu tego pojęcia” za Wiktorem Zborowskim, którego widziałam wśród publiczności.

Polecam każdemu, kto wybiera się do Warszawy i  każdemu kto do Warszawy się nie wybiera, żeby się wybrał, bo warto.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Zazdroszczę
tereska