2011-02-13

po portugalsku


„W pełnym świetle dnia nawet dźwięki błyszczą”


Kolejny raz sięgam po „Lisbon Story” Wima Wendersa, film z 1994 roku, który uwielbiam.
Philip Winter dźwiękowiec przyjeżdża do Lizbony by pomoc swojemu przyjacielowi Friedrichowi Monroe skończyć film o tym niesamowitym mieście. Usiłuje odnaleźć przyjaciela, po którym ślad zaginał, jednocześnie zbierając rozmaite dźwięki, w które Lizbona jest bogata. Mieszka w jego domu, poznaje grupę Madredeus z Teresą Salgueiro, grupę, która stworzyła muzykę do filmu Friedricha. W rytmie muzyki Madredeus i z poezją Fernando Pessoi przemierza Philip ulice Lizbony magicznej, porażającej swoim urokiem.
To taki film w filmie, metafizyczno – filozoficzna wędrówka, droga na której znajdujemy rzeczy i spotykamy ludzi, przyjaciół, siebie.
Ten film ma drugie dno, ale nie chcę się nad tym teraz rozpisywać. Wspominam go głównie ze względu na Teresę Salgueiro z tej prostej przyczyny, że w ubiegły piątek miałam okazję Teresę usłyszeć na żywo w Poznaniu. Już nie z grupą Madredeus a solo z udziałem innych muzyków: Carisy Marcelino (akordeon), André Santos (gitara klasyczna), Óscar Santos (gitara), Rui Lobato (perkusja). Śpiewała przepięknie, czysto i bez wysiłku. Tym razem promowała swój najnowszy album “Voltarei à minha Terra”. Dwie godziny minęły zbyt szybko. Kilka utworów fado, które wykonała ponownie wyrwało moje serce w kierunku kraju, którego nie znam, a które ostatnio przypomina o sobie bardzo często.


Brak komentarzy: