W moim życiu tak jest z utworem Canon in C, który wykonuje George Winston.
Po raz pierwszy usłyszałam tą wspaniałą muzykę we Włoszech kilka lat temu, by po kilku minutach wiedzieć już, że oto słyszę swoją melodię przewodnią, że od tej chwili ten utwór będzie już ze mną zawsze.
Tak się w moim życiu cudownie ułożyło, że mój pobyt na stypendium we Włoszech dał mi oprócz możliwości nauki i przebywania w urokliwym miejscu jakim jest Ferrara, miasteczko w północnych Włoszech, miłość mojego życia i muzykę, która towarzyszy mi do dzisiaj.
Za każdym razem, gdy słyszę ten utwór, zamykam oczy i na chwilę przenoszę się do tego niewielkiego miasteczka, jeżdżę rowerem po maleńkich uliczkach, jem lody na Pizza Ariostea i słucham tego utworu. Byłam szczęśliwa tak samo jak jestem teraz w innym miejscu, jadąc rowerem po innych uliczkach, jedząc lody na Starym Rynku w Poznaniu, ale ciągle z tym samym mężczyzną u boku i ciągle z tym samym utworem w tle.
Gdzieś we Włoszech
4 komentarze:
Witaj. Toż to Johann Pachelbel. Muzyka wspaniała. Zgadzam się z Tobą.
We własnej osobie:) Witam w przestrzeni...
nigdy nie zapomne tego jak wielkie oczy zrobilas slyszac ten utwor w galerii u Simone :) _K
ja też nie:) i całej reszty również:)
Prześlij komentarz