2008-09-15

4 noce z Anną Jerzy Skolimowski












Jeśli powrót to tylko w takim stylu w jakim zrobił to Jerzy Skolimowski pokazując swój najnowszy film 4 noce z Anną. Obraz odarty z wszelkich zbędnych sztuczek. Prosty, przejmujący, prawdziwy.

Małe szare miasteczko. Obserwujemy mężczyznę, który powłóczystym, ciężkim krokiem przemierza jedną z szarych, nieciekawych uliczek. W pobliskim sklepie kupuje siekierę. Następnie widzimy jak do pieca wrzuca wyciągniętą z kosza rękę. Bohater filmu, Leon (Artur Steranko z Teatru im. Jaracza w Olsztynie) palacz odpadów medycznych w obskurnych warunkach parzy sobie herbatę. Jego wystraszony wzrok każe nam sądzić, że ma coś na sumieniu. W swym domu, w którym opiekuje się starą babcią każdego wieczoru zasiada przy maleńkim okienku by obserwować barak, w którym mieszka Anna (Kinga Preis) pielęgniarka, w której jest platonicznie zakochany. Gdy światło w jej pokoju gaśnie zakrada się do niej by dosypać środki nasenne i przez 4 kolejne noce wchodzić do jej pokoju. W jakim celu? Zadaje pytanie widz. Po prostu by popatrzeć, pobyć przy niej. Położyć głowę na tej samej, co ona poduszce, pomalować jej paznokcie, nakryć kocem by było jej ciepło. Co jakiś czas pojawia się obraz o którym nic nie wiemy, nie wiemy w jakim momencie życia bohatera się znajdujemy. Czy dramat, którego był świadkiem mógł w jakiś sposób zbliżyć go do Anny, zawładnąć jego umysłem?

Bohater, którego zachowanie rodzi w nas strach stopniowo zaczyna wzbudzać naszą sympatię. Reżyser celowo swego bohatera oskarża i pogrąża by następnie zmienić nasze o nim myślenie.

Ten nieśmiały i wycofany z życia mężczyzna wszystko, o czym marzy to pobyć w pobliżu swojej ukochanej. Tak trudno wypowiedzieć mu choć jedno słowo, sparaliżowany strachem, milczący, zakompleksiony unika ludzi. Zaczynamy współczuć Leonowi i wybaczamy mu jego zachowanie w toku myślenia, że przecież nic złego nie zrobił. Ostatecznie, czym jest patrzenie?, czy za podziwianie trzeba karać?

Nie wierzę w dialog, wierzę w obraz, w rzetelne aktorstwo, we właściwie skomponowaną muzykę – wyznał Jerzy Skolimowski. I rzeczywiście obraz jest tu najważniejszy, broni się sam. Nie zabrakło wielkiej pasja reżysera do malarstwa, której oddawał się przez ostatnie lata. Operator Adam Sikora, malarz kamery znany ze zdjęć do filmów Lecha Majewskiego, zatrzymuje każdy ruch bohatera, każde spojrzenie. Widz ma dużo czasu by zrozumieć tok myślenia bohatera.

Słychać głosy, że to piękny film o miłości, zgodzę się z tym, choć dla mnie to film głównie o samotności, barierach, które nosi w sobie człowiek, a których nie jest w stanie przekroczyć. Samotność to straszna trwoga, ogarnia i przenika. Naturalna chęć człowieka to dążenie do tego by być z drugim człowiekiem, choć widocznie nie każdemu dana jest taka szansa. Ilu samotnych nie umiejących nawiązać kontaktu z drugim człowiekiem ludzi kroczy po tym świecie?

Dla ilu jedyną szansą na bycie pozostaje patrzenie, wyobraźnia, tęsknota.

O tym jak bliski to temat dla samego Jerzego Skolimowskiego dowiedziałam się na spotkaniu z reżyserem, które odbyło się zaraz po projekcji filmu w ubiegły piątek w kinie Muza w Poznaniu. Ten siedemdziesięcioletni żywotny i rzucający jak z rękawa anegdotami reżyser opowiadał jak trudno mu nawiązać rozmowę z drugim człowiekiem, ile go kosztuje wystąpienie przed tak dużą i wymagającą publicznością i jak bardzo rozumie swojego bohatera skazanego na samotność. Opowiadał czym zajmował się przez 17 lat nieistnienia w filmowym świecie, ile malarstwo dało mu podpory przy kręceniu 4 nocy z Anną. Nie obeszło się również bez pytań nie mających nic wspólnego z filmem i to z ust znanego poznańskiego dziennikarza. Nie obeszło się również bez absurdalnych porównań obrazu Jerzego Skolimowskiego do innych twórców. Swoją drogą zawsze ciekawił mnie ten pęd do takowych porównań na które sam Skolimowski reaguje złością. Czy Skolimowski jest Almodovarem lub odwrotnie, może warto przez moment spojrzeć na artystę i jego dzieło odzierając go ze zbędnych nic nieznaczących porównań. Może warto usiąść w fotelu i obejrzeć ten smutny film oddając się całkowicie magii kina i godząc na wysłuchanie historii niezwykłej.

4 noce z Anną
reż. Jerzy Skolimowski
scenariusz: Ewa Piaskowska i Jerzy Skolimowski

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nie każdy chce nawiązać kontakt z drugim człowiekiem, nie dla każdego stanowi to barierę. Widziałam ten film i uważam, że głównemu bohaterowi to zakradanie się w nocy do ukochanej i jego głowa na jej poduszce, mu wystarczy. On niczego więcej nie chce. To go uszczęśliwia, a widz robi z niego kalekę emocjonalnego.
Podobały mi się zdjęcia do filmu ale najbardziej to,że nie ma w nim "gadaniny", nie potrzebnych dialogów.
Tereska

Libreria pisze...

Ja myslę, że Leon bardzo chciałby coś powiedzieć ale widocznie wystarcza mu to czego doświadczał z Anną. Byc może inaczej nie potrafi. Nie jest kaleką emocjonalnym raczej osobnikiem zamknietym w kokonie samotności. I nie ma w tym nic dziwnego.
dziękuje za komentarz:)

Patrycja pisze...

Co tam czytasz nowego;)?
Ja kupilam sobie "Middlesex" do samolotu, ale zaczelam juz..
Hm, jestem niemal w polowie i mam mieszane uczucia. Jak na razie dwa wywolujace jakies tam drzenie zdania, wciaz czekam na oczarowanie, ale mnie trudno zachwycic wiec...

Libreria pisze...

teraz czytam Biegnij Ann Patchett ale właśnie skończyłam Konające zwierzę Philipa rotha. Ostatnio mam niewiele czasu nawet na czytanie więc mnie tutaj mało, ale zamierzam nadrobić zaległości w przyszłym tygodniu:)
pozdrawiam a dokąd lecisz?

Anonimowy pisze...

Ja czytam Marilyn ostatnie seanse Michael Schneider. Jak skończę dam znać.
A wracając do Leona to myślę, że jest on zamknięty ale nie w kokonie samotności. Nie jest samotny, ma Annę:)
Pozdrowionka
Tereska

Libreria pisze...

jestem bardzo ciekawa Twoich wrażeń z lektury:)

Patrycja pisze...

Na razie choruje - tak wyglada moj pobyt w Polsce. A za 2 tyg lece z powrotem do siebie - na Zielona Wyspe. A Middlesex juz przeczytalam,noo tak wyszlo;)
Nie chce nic zdradzac, bo ciekawa jestem Twojej opinii.

Anonimowy pisze...

Brzmi swietnie, bardzo chcialabym ten film kiedys obejrzec. Niestety podczas pobytu w Polsce mialam czas tylko na jeden film (i tak sukces, ze udalo mi sie cokolwiek zobaczyc) i moj wybor padl na "Ryse" (doskonala zreszta).

Libreria pisze...

ja jestem już trochę zmęczona tym samym tematem dlatego nie wybrałam się na Rysę, ale nie twierdzę, że tak sie nie stanie:)

Anonimowy pisze...

Tematem lustracji? W filmie jest zaledwie jej zarys, wlasciwie to mogloby byc cos zupelnie innego, np. podejrzenie dawnej zdrady. Ciekawe jest zachowanie bohaterow, cala warstwa psychologiczna jest naprawde pasjonujaca.

Libreria pisze...

łaś mnie przede wszystkim swoja recenzją na blogu:)